
Dziura w systemie ochrony zdrowia pogłębia się. Potrzebny nie tylko wzrost nakładów – komentarz dla biznes.interia.pl
Musimy podjąć szereg decyzji, w tym niepopularnych, ale trzeba zracjonalizować wydatki na ochronę zdrowia. Doszliśmy do momentu, w którym należy “ustawę wynagrodzeniową” (ustawa z 2022 r. – red.) zmienić.
Jak tłumaczy Wojciech Wiśniewski, przepisy te doprowadziły do dynamicznego wzrostu wynagrodzeń pracowników sektora ochrony zdrowia. Zwraca uwagę, że integralnym elementem zawartego wcześniej porozumienia było to, że konieczny jest wzrost wynagrodzeń w ochronie zdrowia, ale niestety nie wywiązano się z realizacji zawartych postanowień.
– Umowa była taka, że 50 proc. wzrostu wydatków idzie na wzrost wynagrodzeń, a 50 proc. na wzrost dostępności świadczeń, podczas gdy to drugie nie nastąpiło, a wzrost wynagrodzeń jest faktem i chyba z tym nikt nie dyskutuje. Doszliśmy więc do momentu, w którym tę ustawę należy znowelizować.
Jest zdania, że zamiast zamrożenia ustawy podwyżkowej lepiej przejść na waloryzację, w oparciu o wzrost stawki bazowej, a nie średnie wynagrodzenia w gospodarce. Ma to zapewnić, że realna wartość wynagrodzeń nie będzie spadać. – Takie rozwiązanie byłoby trzykrotnie tańsze niż obecne – podkreślał. Zmiany wynagrodzeń miałyby wchodzić w życie od 1 stycznia, a nie od 1 lipca.
Wojciech Wiśniewski zaznaczył, że Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji powinna na nowo zebrać dane o wynagrodzeniach na kontraktach i wprowadzić zasadę, żeby wynagrodzenia kontraktowe finansowane ze środków publicznych nie mogły przekroczyć określonej wielokrotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.
Potrzebne jest też dostosowanie liczebności personelu do obłożenia łóżek. Tymczasem dane zawarte w mapach potrzeb zdrowotnych wskazują na relatywnie niewielkie obłożenie łóżek szpitalnych w wielu zakresach – dotyczy to m.in. pediatrii, okulistyki czy urologii.
Czytaj więcej na biznes.interia.pl